Igrzyska Olimpijskie w Tokio miały zostać rozegrane w 2020 roku, dokładnie cztery lata po poprzedniej tego typu imprezie, która miała miejsce w Rio de Janeiro. Na wiosnę tysiące sportowców z całego świata zostało zaskoczonych informacją, jakoby z powodu pandemii koronawirusa igrzyska nie odbędą się w wyznaczonym terminie. Po raz pierwszy w historii, olimpiada została przełożona – na przełom lipca i sierpnia roku 2021. W jaki sposób Japonia poradziła sobie z organizacją najważniejszej sportowej imprezy świata i jakie przyniosło to kontrowersje?
IO – wielka niewiadoma
Japonia nie należy do krajów najbardziej doświadczonych pandemią koronawirusa, ale również i tam dotarł śmiercionośny chiński wirus. Bardzo wielu japońskich mieszkańców obawiało się, że igrzyska przyniosło znaczny przyrost przypadków. Do samej ceremonii otwarcia odbywały się liczne protesty, a sondaże wśród lokalnego społeczeństwa wykazywały znaczną niechęć dla największej na świecie imprezy sportowej. Mimo wszystko, igrzyska zdecydowano się rozegrać, ale w wielu momentach wydawało się, że będzie to praktycznie niemożliwe. Władze japońskie nie ugięły się pod presją własnego społeczeństwa, chociaż medialny przecieki informowały wielokrotnie o ewentualności całkowitego odwołania imprezy. Byłaby z pewnością gigantyczna strata nie tylko dla sportowców, ale także dla kibiców na całym świecie.
Maciej Iwański – co wiadomo o znanym komentatorze sportowym?
Igrzyska są, ale bez kibiców!
Niedługo przed początkiem igrzysk olimpijskich ogłoszono, że wstęp na trybuny będą mieli tylko japoński kibice. Informacja ta musiała być ciężka dla organizatorów – podejmując się organizacji igrzysk sądzili oni raczej, że impreza przyciągnie do Japonii miliony turystów, co znacznie zasili budżet tego państwa. Niestety, stało się inaczej, a igrzyska tak naprawdę stanęły na całkowitej krawędzi opłacalności całej inwestycji. Kolejnym ciosem była następna decyzja podjęta pod wpływem rozwoju pandemii w Japonii – okazało się, że na trybuny nie wejdą nawet japońscy kibice, a więc w praktyce zawodów nie obejrzy na żywo nikt. Faktycznie, wszystkie konkurencje rozegrane zostały przy pustej widowni, a jedyni wspierającymi byli członkowie poszczególnych narodowych składów.
Bańka tokijska
Najbardziej zaskakujące jest jednak to, że zdecydowana większość mieszkańców Tokio nie jest w stanie nawet poczuć tego, że w ich mieście rozgrywana jest najważniejsza impreza sportowa czterolecia. Wszyscy sportowcy, trenerzy oraz dziennikarze są bowiem w tzw. bańce, która ograniczona została tylko i wyłącznie do wioski olimpijskiej. Sportowcy opuszczają ją zaraz po zakończeniu konkurencji, w których biorą udział. Mimo, że wszyscy muszą być zaszczepieni lub przejść negatywnie test w swoim macierzystym kraju, ma to zminimalizować do zera jakąkolwiek ewentualność przedostania się potencjalnie zakażonych osób do społeczeństwa japońskiego. Sportowcy ani dziennikarze nie mogą więc wieczorami wychodzić do miasta czy chociażby zwiedzić japońską stolicę – wioska olimpijska stała się terenem jednej, wielkiej kwarantanny. Wydaje się jednak, że tylko i wyłącznie dlatego całą imprezę dało się w ogóle przeprowadzić.